Czyli kolorowo ;)
Dziś o 5 rano, ledwo żywego [ jak ja się poświęcam dla sztuki ] Tomek wyciągnął mnie na zdjęcia.
Plan zakładał słynne „kieleckie krajobrazy”…
… dojechaliśmy do Pińczowa
… i to by było na tyle
… bo słynnej Kielecczyzny po drodze – NI W ZĄB!!!
Poznaliśmy za to chyba wszystkie odcienie:
Zieleni – na polach, drzewach, ziemi i niebie – NA WSZYSTKIM!!!
Brązu – błota na butach
Czerwieni – maków solo i w skupiskach
Dowiedzieliśmy się iż o nieludzkiej porze w soboty wstają tylko fotografowie lub menele* (*niepotrzebne skreślić) a także, iż wbrew ogólnie przyjętym polskim standardom kulturowym, co drugi napotkany człowiek chce być (w dodatku głośno to artykułuje) – normalnie, bezczelnie sfotografowanym!
Powyżej świeżutki, jeszcze pachnący olejem lnianym i terpentyną ;) jeden z owoców dzisiejszej tułaczki – Field of gold